– Jestem Buster Boudreaux. Czym mogę służyć?
– Jestem prawnikiem z firmy Reed, Reed & White. – John podał mu wizytówkę. – Zarządzam majątkiem zmarłego Jonathana Starra. Szukam jego córki, Julianny Starr. Czy może tutaj pracuje? Buster przez chwilę przyglądał się wizytówce, a potem spojrzał na gościa z nieskrywaną ciekawością. John nie wątpił, że kombinuje, jak by wykorzystać tę sytuację i uszczknąć parę dolców. Uśmiechnął się do niego. – Panna Starr odziedziczyła spory majątek, panie Boudreaux. Staramy się ją odszukać. Osoba, która nam w tym pomoże, zostanie odpowiednio wynagrodzona. Buster skrzywił się i wsadził wizytówkę do kieszeni. – Pracowała tu, ale jakieś cztery, pięć miesięcy temu odeszła bez wypowiedzenia. Długie włosy z grzywką na boki – Nie wie pan, dokąd się przeprowadziła? – John niemal czuł jej zapach. – Przykro mi, ale nic mi nie powiedziała. Niech pan zaczeka, jedna z moich dziewczyn może coś wiedzieć. Hej, Lorena! – zawołał. – Chodź tu na chwilę. John odwrócił się w stronę tlenionej blondynki, która powitała go przy wejściu. – Ten facet szuka Julianny. Mówi, że odziedziczyła kupę szmalu. Fauna i flora Bułgarii Nie wiesz, gdzie ona mieszka? – Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi. – Kobieta z niesmakiem skrzywiła pomalowane na jaskrawy kolor wargi. – Księżniczka myślała, że jest lepsza od nas wszystkich, a sama była nie lepsza od dziwki, bez faceta i z wielkim brzuchem. John poczuł palący gniew i zmrużył oczy. Nie mógł pozwolić, żeby taka kreatura mówiła w ten sposób o jego Juliannie. – Mogę panu podać jej stary adres – zaproponował Buster. – Dziękuję. To może pomóc. Boudreaux wyszedł na zaplecze i po chwili wrócił ze swoją wizytówką. Na jej odwrocie zapisał adres Julianny. – Mówił pan coś o nagrodzie. – Tak, jeśli pańskie informacje pomogą w odnalezieniu panny Starr. – John schował wizytówkę i przeniósł zimny wzrok na blondynkę. – Postaram się, żebyś ty też coś dostała, złotko. Możecie mi ufać. Zrobiło się późno, Francuska Dzielnica powoli zaczęła się wyludniać. John stał w cieniu po drugiej stronie ulicy, patrząc, jak w obskurnym barze powoli gasną kolejne światła. W końcu jego cierpliwość została wynagrodzona. Z baru wynurzyły się dwie sylwetki: mężczyzny i szopiastej blondyny. Pożegnali się przed wejściem i ruszyli w przeciwnych kierunkach. John wyszedł z cienia i ruszył za kobietą. Szedł cicho, zachowując odpowiednią odległość. https://fashionistki/uczulenie-na-hybryde-jakie-sa-objawy-i-jak-je-zlagodzic/ Obejrzała się tylko raz, kiedy niemal ją chwycił, a potem zaczęła biec. Za późno. Pchnął ją tak, że wpadła twarzą do rynsztoka. Tam, gdzie jej miejsce, pomyślał, obchodząc ją z obrzydzeniem. Kiedy leżała, jęcząc i błagając o życie, kopnął ją w żebra. Siła uderzenia nieco ją uniosła. Wymierzył jej następnego kopniaka, tym razem niżej. Nie, nie zabił jej. Kiedyś ona będzie żałować, że się tak nie stało. – Następnym razem uważaj, kiedy mówisz o lepszych od siebie – rzekł cicho. ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY