doskonale pasuje do tego powiedzenia. Przystojny, oddany pracy policjant miał oryginalne
hobby. Zatrzymywał ładne blondynki za przekroczenie prędkości, a potem je mordował. Tess jako pierwsza wpadła na trop zbrodniczej działalności męża i powoli zaczęła gromadzić przeciwko niemu dowody, jednocześnie z nim sypiając. Jim Beckett nie poddał się bez walki. Przypłaciło ją zdrowiem kilku członków grupy antyterrorystycznej, łącznie z samym Quincym, który dorobił się wtedy paru kolejnych blizn. Ale Tess była twardsza, niż ktokolwiek przypuszczał. Kiedy Beckett wytropił ją po swojej ucieczce z więzienia, załatwiła sprawę tak, że podatnicy ze stanu Massachusetts nie musieli już więcej łożyć na utrzymanie zbrodniarza. Quincy od dawna o niej nie myślał. Próbował obliczyć, w jakim wieku powinna być teraz jej córka, Samantha. Dziesięć lat? Minęło trochę czasu. Był ciekaw, jak im się wiedzie. Nigdy nie kontynuował znajomości z osobami, które poznał w trakcie śledztwa. Nawet jeśli kończyło się ono szczęśliwie, musiał kojarzyć się tym ludziom z najczarniejszymi chwilami ich życia. W tej sytuacji jakoś nie wypadało posyłać świątecznych kartek. – Masz zamiar tak stać przez całe popołudnie? – zagadnęła Rainie, nie odrywając wzroku od zapisanej kartki. Obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne ? kto mu podlega? – Podziwiam tylko widok. Podniosła oczy i rzuciła mu piorunujące spojrzenie. – Och, odczep się. – Widzę, że wycieczka do kostnicy się udała. – Wszystko, czego się obawiałam, razy dziesięć. Na litość boską, wchodzisz albo wychodzisz. Nie znoszę ludzi, którzy sterczą w drzwiach. Quincy bez pośpiechu usiadł naprzeciwko niej. Rainie musiała być bardziej zmęczona, Najlepiej oceniania siłownia warszawa przez klubowiczów niż mu się zrazu wydawało. Kiedy się odezwała, dosłyszał w jej głosie irytację człowieka na krawędzi załamania. Mógł się założyć, że nie pozwoliła sobie na łzy. Zły znak. Czasem dobrze jest się wypłakać. Tylko w ten sposób można zapanować nad bólem. – Piszesz raport? – zapytał obojętnie. – Nie. Kompletuję listę. Co sądzisz o tajemniczym facecie w czerni? – Słucham? – O facecie w czerni. Tym, którego widziało kilkoro dzieci. Fakt czy fikcja? – Nie wiem. – A jeśli on istnieje? Czy w szkolną strzelaninę może być zamieszany ktoś z zewnątrz? – Zdziwiłabyś się, w jak wielkim stopniu – powiedział powoli Quincy. – I to nawet ktoś znany jedynie z Internetu. Przypomnij sobie przypadki dzieci, które za pomocą Internetu zostały zwabione na spotkanie przez pedofila. – Dobrze. – Energicznymi pociągnięciami pióra uzupełniła notatkę. – Facet w czerni. Kontaktuje się z Dannym przez Internet, a potem usiłuje zatrzeć ślady, kasując twarde dyski. Ale wracamy znowu do Melissy Avalon. Dlaczego jeden precyzyjny strzał w głowę? Nie podoba mi się ta pieprzona rana. – Rainie zmitygowała się, głęboko odetchnęła i znów zaczęła pisać. – W porządku, zastanowimy się nad tym później. Następny w kolejce, szkolny psycholog Richard Mann. – Dlaczego akurat Mann? – Jest młody, trzydzieści trzy lata według tego, co wyczytałam w jego dokumentach, ale jak dla mnie, nie wygląda na więcej niż piętnaście. Jeśli założymy, że Melissa Avalon była zamierzonym celem, on mógł mieć motyw. Może się w niej kochał i nie podobała mu się jej przyjaźń z Vander Zandenem. Poza tym jako szkolny psycholog wiedziałby, jak manipulować Sprawy karne Dannym. To chyba wszystko. Quincy wreszcie zrozumiał. – Pracujesz nad listą ewentualnych podejrzanych. – Tak, federalni potrafią jednak szybko załapać, w czym rzecz. Uniósł brwi. Może Rainie była u kresu wytrzymałości, ale język miała ostry jak brzytwa. – Mogę zapytać, kogo wpisałaś? – Charliego Kenyona, dyrektora Vander Zandena, tajemniczego faceta w czerni, a teraz Richarda Manna. – Myślałem, że dyrektor ma alibi. – Na pierwszy rzut oka, ale nigdy nie wiadomo, co się okaże, kiedy zaczniesz naciskać.