Kat pokręciła głową.
- On pracuje koło Marble Arch i w ogóle nie ma czasu na chodzenie po sklepach. Jeśli kupię coś u Selfridge'a, a nie trafię w jego gust, to przynajmniej będzie miał blisko, żeby wymienić. - Popatrzyła z namysłem na kolegów. - A może któryś z was pomoże mi wybrać? - Nie ja - odrzekł szybko Fairbairn. - Nie cierpię wybierania prezentów. Matthew zerknął na zegarek. - Tylko musimy się pośpieszyć. Poszli do działu krawatów na parterze, gdzie na życzenie Kat Matthew zarzucał sobie kolejno na szyję nieskończoną liczbę jedwabnych krawatów o niepoważnym charakterze. - Matthew! Tak myślałam, że to ty! Obrócił się i zobaczył obładowaną torbami Zuzannę. - Jak się masz? - Jakoś... - Zerknęła na Kat, nie kryjąc ciekawości. - Nie przedstawisz mnie? Dopełnił formalności. - Pracujemy w tej samej firmie - dodała Kat. - Jasne - bąknęła Zuzanna. Wczesnym wieczorem zasiadła przy biurku, gapiąc się na telefon i próbując zająć racjonalne stanowisko wobec tego, co widziała. Czuła, że zbadała już każdą inną ścieżkę, przetrząsając swój umysł 201 oraz sumienie bez chwili wytchnienia. Najchętniej porozmawiałaby Sylwią, ale to akurat nie wchodziło w rachubę, więc pozostawała tylko Flic. Oczywiście nie powie jej o rysunkach, tylko o pasie cnoty. A Matthew i jego rudowłosa koleżanka przynajmniej dostarczyli jej pretekstu do rozpoczęcia rozmowy. Zuzanna skamieniała ze zgrozy, kiedy zobaczyła, jak śmieją się przy tych krawatach. Ostatnio jakaś część jej umysłu zaczynała skłaniać się do przekonania, że Matthew bardziej zasługiwał na miłość Karo, niż jej się przedtem wydawało. Teraz jednak to wrażenie zostało raz na zawsze pogrzebane. Jak strasznie szybko zbolały wdowiec zapomniał o swej stracie! Świadomość tego sprawiła, że Zuzanna jeszcze bardziej zapragnęła ponownie nawiązać dawną nić porozumienia z siostrami Walters, a przede wszystkim z Imogen. Droga ku temu wydawała się jednak mocno problematyczna. Umyślne sypanie soli na rany, które ostatnio zaczynały się zasklepiać... A jednak - była tego pewna - działała w najbardziej słusznej sprawie. Gdyż to, co ukrywała Imogen, było właśnie najboleśniejszą, najbardziej jątrzącą się raną, a także prawdopodobnie główną przyczyną zarówno jej wcześniejszej depresji, jak późniejszej próby samobójczej. I nawet jeśli nie zrobiła tego z pełnym przekonaniem, za następnym razem może być inaczej. Zuzanna zadrżała na samą myśl o tym. Podniosła słuchawkę, wystukała numer i z zapartym tchem czekała, kto odbierze. To była Flic. Imogen była w ogrodzie z Kahlim, kiedy nadeszła Flic. Stary John prosił je, żeby pilnowały psa i starały się wybić mu z głowy nowy zwyczaj kopania dziur na trawniku. - Znowu się tak zachowuje? - Flic zerknęła na retrievera w